Je z ręki, pije wodę z konewki, łasi się i liże swojego pana po rękach - tak słodko, niczym mały kociak, zachowuje się lew, którym zaopiekował się Krzysztof Żerdzicki (47 l.) z okolic Lublina. Prawdopodobnie dziękuje mu w ten sposób za uratowanie życia
Krzysztof
Żerdzicki spod Lublina od lat działa w fundacjach pomagających
zwierzętom. Kiedy trzy lata temu usłyszał, że trzeba pomóc lwu nie
zastanawiał się długo. –
Simba jeździł przy cyrku. Ludzie robili sobie z nim zdjęcia. Ale jego
właściciele zwinęli interes. Chcieli go uśpić. Postanowiłem go ratować – opowiada pan Krzysztof.
W ten sposób prawdziwy lew afrykański zamieszkał w ogórku mężczyzny. Kilka miesięcy później dołączył do niego Alex. Nie nadawał się do cyrku i też miał być uśpiony. Lwy dostały wspaniałe lokum na tyłach ogrodu miłośnika przyrody. Mieszkają w specjalnie zabezpieczonej, wielkiej zagrodzie. Są pod stała opieką weterynarza. Dziennie zjadają nawet 7 kilogramów świeżego mięsa. Wodę czasem piją nawet z konewki. Są praktycznie oswojone.
Za życiem na wolności nie tęsknią, bo urodziły się w maleńkich klatkach. Panu Krzysztofowi tak spodobały się te dostojne koty,
że postanowił mieć ich więcej. Dokupił jeszcze młodego białego lewka i
roczną lwicę Elę. Ale te dwa ostatnie trafiły jednak do mini zoo, które
przed kilkoma dniami mężczyzna otworzył w Romanówce koło Lublina.
W ten sposób prawdziwy lew afrykański zamieszkał w ogórku mężczyzny. Kilka miesięcy później dołączył do niego Alex. Nie nadawał się do cyrku i też miał być uśpiony. Lwy dostały wspaniałe lokum na tyłach ogrodu miłośnika przyrody. Mieszkają w specjalnie zabezpieczonej, wielkiej zagrodzie. Są pod stała opieką weterynarza. Dziennie zjadają nawet 7 kilogramów świeżego mięsa. Wodę czasem piją nawet z konewki. Są praktycznie oswojone.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz